Jagodno

Forum osiedla Cztery Pory Roku
Dzisiaj jest ndz gru 22, 2024 1:28 pm

Strefa czasowa UTC+2godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 73 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 1:52 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn maja 10, 2004 12:12 am
Posty: 7555
Lokalizacja: C2 - 7
Mieszkaniec osiedla: Tak
andrzeju. ja musze oddzielac wyraznie pismiennictwo magisterskie (tu stsuje ogonki) i pismiennictwo, ze tak powiem, wolnej mysli - i tu nie stosuje ogonkow.

ale badz spokojny. kazdy uzytkownik danego jezyka ma w sobie zdolnosc do poprawnego odczytywania (czy tez nadczytywania) wyrazu napisanego blednie. ty te zdolnosc tez posiadasz

_________________
http://www.swiezamieta.pl


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:00 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn mar 29, 2004 7:12 am
Posty: 5579
Lokalizacja: A2
Mieszkaniec osiedla: Tak
No tak ale moja uwaga skupia sie na poprawnosci nadczytawajacegouzupelniania a nie na analizie tresci trapiacej cie mysli...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:01 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn mar 29, 2004 7:12 am
Posty: 5579
Lokalizacja: A2
Mieszkaniec osiedla: Tak
w takim badz razie swoje motto takze powinienes pozbawic diakryzji :wink:


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:04 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn mar 29, 2004 7:12 am
Posty: 5579
Lokalizacja: A2
Mieszkaniec osiedla: Tak
Mira pisze:
Heureka!!!

Wreszcie doszlam do tego, jak przestawić język - dla ciebie Andrzej! :lol:





Wielkie dzięki :!: :!: :!:

Ju a de best :!: :D


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:07 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn maja 10, 2004 12:12 am
Posty: 7555
Lokalizacja: C2 - 7
Mieszkaniec osiedla: Tak
ale mam pewnosc, ze kazde moje zdanie przeczytasz dwa razy. a to jest, co by nei mowic, sukces.

_________________
http://www.swiezamieta.pl


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:11 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn mar 29, 2004 7:12 am
Posty: 5579
Lokalizacja: A2
Mieszkaniec osiedla: Tak
:twisted: ...ajcatydemerp z ot zsibor ez ezdiw ,eizubol yT


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: wt sie 24, 2004 2:14 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn maja 10, 2004 12:12 am
Posty: 7555
Lokalizacja: C2 - 7
Mieszkaniec osiedla: Tak
ja niczego nie robie z premedytacja

_________________
http://www.swiezamieta.pl


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: czw sie 26, 2004 8:45 am 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt mar 30, 2004 7:35 pm
Posty: 4898
Lokalizacja: B2 - 48
Nie chciałbym Cię denerwować Tymonie, ale pewnie i tak to gdziesz przeczytasz:

http://www.naszdziennik.pl/index.php?ty ... d=my11.txt

_________________
Pora na pora!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: czw sie 26, 2004 3:21 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn maja 10, 2004 12:12 am
Posty: 7555
Lokalizacja: C2 - 7
Mieszkaniec osiedla: Tak
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,2247507.html
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,2242946.html
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,2246489.html
http://tygodnik.onet.pl/1547,1182118,dzial.html
http://czytelnia.onet.pl/0,1005686,artykuly.html


A poza tym - Diabli wiedzą
Janusz Anderman 24-08-2004, ostatnia aktualizacja 24-08-2004 12:45


Jak to w tej redakcji przebiega, kiedy odchodzą kolejni wielcy Obywatele? Czy dzwoni telefon z pomyślną wiadomością? Czy do pokoju wpada podniecony redaktor i, gubiąc oddech, obwieszcza: "No, Tischner umarł! Ten Kuroń nie żyje! Zgadnijcie, kochani, kto zmarł! Miłosz!"?

Co się wtedy w lokalu "Naszego Dziennika" wyprawia? Ogniste redaktorki tańczą na biurkach kankana? Redaktorzy odbijają flaszkę, polewają i wznoszą dziękczynne toasty? A może łączy ich jakaś odpowiednia pieśń? Diabli wiedzą.

Ale po chwilach euforii przychodzą te trudne godziny, podczas których trzeba podjąć decyzję, jak tymi szczególnymi faktami ubogacić czytelników? Jakiej treści i objętości dać notki?

Czy oni na najkrótszy tekst numeru, na ogryzek o śmierci ks. Tischnera, urządzili sobie konkurs? Czy za migawkę informującą, że zmarł Kuroń - komuch i deprawator młodzieży, autor dostał jakąś specjalną gratyfikację? Czy przegrani koledzy popatrywali na niego z zawiścią spode łba?

Śmierć Czesława Miłosza „ND” uczcił dwudziestoma dwoma wersami. Prawdę w tej informacji zawierały wersy, które mówiły o miejscu urodzenia, o Noblu i o zgonie. A dalej? „Oczerniał wydawane przez Świętego Maksymiliana pisma »Mały Dziennik « i »Rycerz Niepokalanej «, nazywając je antysemickimi”.

To przykład piruetów dla czytelnika, który nie wie, o czym mowa. Bo Święty Maksymilian nie wydawał "Rycerza Niepokalanej", nie był wówczas świętym. Miłosz stwierdził oczywisty fakt, że pisma o. Kolbego były antysemickie. Oczerniał? To zależy. Czy jest oszczerstwem, że o. Rydzyk i ks. Jankowski są antysemitami? Tak - odpowiedzą zainteresowani - to manipulacja i atak na Polskę.

Jeśli "Gazeta" przytacza głęboki list prymasa Wyszyńskiego, napisany po przyznaniu Miłoszowi przez KUL doktoratu honoris causa, "ND" odpowiada, że dziś kardynał Wyszyński tego listu by nie napisał. Wiadomo. A jak upora się "ND" z depeszą do Miłosza od uradowanego Noblem Jana Pawła II? Że to omyłka listonosza, bo adresatką miała być Konopnicka? Gdy mowa o pochówku Miłosza na Skałce, "ND" urządza seans nienawiści: to hańba! Poeta nie jest godny, by spocząć obok "zasłużonych dla narodowej kultury Polaków", bo "jego życiorys wzbudza kontrowersje". Jakże ma nie wzbudzać, skoro oni tak szczepią umysły: "Opowiadał się za uczynieniem z Polski 17. Republiki Sowieckiej". Tu majaczy echo spienionych fal Radia Maryja: jakiś Litwin zawłaszczy miejsce należne w przyszłości tylko naszemu ojcu?

Jak oni to robią? Diabli wiedzą, ale to nie ich wina. Miłosz pisał w "Traktacie poetyckim": "Niech tutaj będzie wreszcie powiedziane:/Jest ONR-u spadkobiercą Partia". Podobne zależności nie wygasają. Czy owi radykalni i narodowi nie są, zwyczajną koleją rzeczy, spadkobiercami partii i żelaznych reguł jej propagandy, które, w myśl zasady, że cel uświęca środki, dopuszczały wszelką nikczemność? Oni się na tej skutecznej propagandzie kiedyś wychowywali i to ona zaszpuntowała przestrzeń między uszami redaktorom z zakładu pracy chronionej.
Janusz Anderman





Smutek i wstyd
Po śmierci Czesława Miłosza

To, co zaczęło się dziać zaraz po śmierci Czesława Miłosza, nawiązuje niestety do najgorszych tradycji "polskiego piekła". Jeden po drugim zabierają głos ludzie i środowiska, odbywając nad zmarłym poetą - jednym z największych, jakich mieliśmy - sąd kapturowy na podstawie nie elementarnej bodaj znajomości jego życia i dzieła, lecz kilku pomówień i słów wyrywanych z tekstów, których albo w ogóle nie znają, albo nawet nie próbują zrozumieć.
Józefa Hennelowa /2004-08-29
Nie są w stanie pojąć, że polskość i człowieczeństwo w trybach XX wieku - strasznego wieku w całości dźwiganego przez pisarza - mogła być nieustannym dramatem i zmaganiem, ani że droga do Boga, najważniejsza sprawa naszej egzystencji, to droga nieraz nad przepaściami, a zawsze bolesna i wyboista. Po co mieliby czytać o tym wszystkim w kolejnych dziełach Miłosza, kiedy mogą po prostu go znieważyć, sięgając po prawo wyrokowania nawet o należnym mu miejscu spoczynku i zapowiadając dalszy ciąg awantur podczas uroczystości pogrzebowych? A wszystko w imię obrony “Polski i Kościoła”.

Wstyd wywołany tym, niebywałym zaiste, spektaklem małości i nienawiści zamyka usta wielu ludziom. Odezwali się nieliczni, którzy zresztą zaraz też obrzuceni zostali inwektywami. Znakiem popłochu wydaje się tymczasowa decyzja władz Krakowa, by zrezygnować z pogrzebowego konduktu z kościoła Mariackiego na Skałkę, a także rozpowszechnianie oświadczenia spowiednika na temat życia religijnego umierającego poety, co jest chyba niedopuszczalnym nadużyciem. Żegnamy ostatecznie wielkiego poetę w piątek 27 sierpnia. To, jak przebiegną uroczystości pogrzebowe, będzie sprawdzianem, jakiej miary ludźmi jesteśmy. My wszyscy, dłużnicy Czesława Miłosza.

Oświadczenie Rady Etyki Mediów
Zamieszczona w "Naszym Dzienniku" nr 191, z 16 sierpnia 2004 r., informacja o śmierci śp. Czesława Miłosza połączona z charakterystyką Poety oraz publikacja w numerze 194 (z 19 sierpnia) tej gazety są porażającym przykładem zlekceważenia zasad Karty Etycznej Mediów. Naruszają one zasadę prawdy, obiektywizmu, obowiązku oddzielania informacji od komentarza, uczciwości, obowiązku poszanowania ludzkiej godności, a także zasadę odpowiedzialnego korzystania z przysługującej mediom wolności.

Rada uznała za konieczne publiczne zwrócenie uwagi na wymienione publikacje “ND”, ponieważ ma obowiązek upominania się o przestrzeganie przez media zasady pierwszeństwa dobra odbiorcy, którego prawo do rzetelnej informacji zostało tu jaskrawo naruszone.

RADA ETYKI MEDIÓW
Warszawa, 20 sierpnia 2004 r






Kto się boi Czesława Miłosza
Barbara Skarga 22-08-2004, ostatnia aktualizacja 22-08-2004 17:41

Fakt, że zaraz po śmierci Miłosza można pisać o nim w taki sposób jak "Nasz Dziennik", wskazuje na pewne nader istotne zjawisko naszego społecznego życia. Zawiść, którą Kościół zalicza do grzechów głównych, jest w naszym katolickim narodzie powszechna

Przeczytałam przedruk wywiadu z "Naszego Dziennika" w piątkowej "Gazecie Wyborczej" [chodzi o rozmowę z emerytowanym wykładowcą UJ Janem Majdą - red.]. Przyznaję, że ogarnęło mnie przerażenie. Powinnam się była przyzwyczaić przez całe moje długie życie do ludzkiej głupoty i do niegodziwości, zaznałam ich niemało. A jednak zawsze nowy ich objaw poraża. Skąd bierze się w ludziach tyle złości, tyle niechęci do innych, zwłaszcza gdy ta niechęć zwraca się, jak możemy na każdym niemal kroku obserwować, ku tym wyróżnionym nie tylko przez władzę lub bogactwo, lecz także przez pracę bądź talent? Czy jest sens zazdrościć talentu? Nie każdemu jest on dany. Talent to dziwny dar otrzymywany tylko przez niektórych. Zamiast podziwiać i cieszyć się zrodzonymi przez talent dziełami, które wszak należą do nas wszystkich, wszystkich wzbogacają, gotowi jesteśmy te dzieła umniejszyć, a twórcę w opinii społecznej zniszczyć.

Fakt, że w ten sposób można dzisiaj mówić, zaraz po śmierci Miłosza, który tak szczodrze obdarzył nas swymi książkami i poezją, wskazuje na pewne nader istotne zjawisko naszego społecznego życia. Zawiść, którą Kościół zalicza do grzechów głównych, jest w naszym katolickim narodzie powszechna. Nie ogranicza się tylko do uczucia, nie zamyka się ukryta w sobie, choć zrozumiałe byłoby jej skrywanie, bo nie jest rzeczą miłą przyznawać się do grzechu.

Nie, jest to zazdrość publiczna znajdująca swój wyraz w rozlicznych działaniach, których nikt się nie wstydzi, nikt nie uważa za coś niegodziwego. Tak bowiem jest, że z politykiem nie walczy się na argumenty, konkurentowi w działaniach gospodarczych nie przeciwstawia się lepszego produktu, lepszej organizacji własnej placówki, nie dyskutuje się z lepszym publicystą. Wszędzie tam używa się innych, widocznie skuteczniejszych, środków, a do tych zawsze zalicza się obmowa. I to najczęściej na bardzo niskim poziomie.

Tyle już o tym pisano i wciąż nie widzę żadnej poprawy, przeciwnie, złość obejmuje coraz to nowe kręgi, a co więcej, nie dostrzegam także tych, którzy by się wstydzili podobnego procederu. Pod tym względem staliśmy się pragmatykami. Wszystkie środki są dobre dla uzyskania celu.

Gdyby to jeszcze tylko chodziło o politykę. Władza, jak to dobrze wiemy, jest narkotykiem dla człowieka i jej zdobywanie nawet przy użyciu haniebnych metod rzadko rodzi wstyd, choć oczywiście powinno. Analogicznych jednak działań używa się wobec tych, którzy od polityki i władzy są daleko, ale zdobyli sobie autorytet społeczny na polu nauki, sztuki bądź literatury. Widocznie tak już jest, że małość nie lubi wielkich, a głupota mądrych. Małość chciałaby wszystkich ściągnąć do swego mizernego poziomu. Zaczyna się więc szukać jakiejś ukrytej drzazgi, a gdy jej nie ma lub jest znikoma, trzeba przynajmniej rzucić podejrzenie o niekompetencję albo, co nader modne, o niszczenie tradycyjnych polskich wartości. I wystarczy, by twórca żywił inne niż jakaś grupa polityczne przekonania, aby mu patriotyzmu i polskości odmówić. Za czasów PRL Miłosz był opluwany, i to z rozporządzenia najwyższych ówczesnych władz, które bały się jego coraz silniejszych wolnościowych wpływów. Dzisiaj, ponieważ był zawsze człowiekiem otwartym, krytykującym polską zaściankowość i wszelkiego rodzaju wąskie nacjonalizmy, stał się przedmiotem ataków prawicy, tej ciasnej prawicy, która boi się inności i nie rozumie, jak widać, nawet naszej historii. Widocznie nie wie, że do tych wartości należą uchwały konfederacji warszawskiej, współżycie z innymi narodami i religiami, racjonalistyczne ideały Oświecenia obecne w Konstytucji 3 maja itd. Tu już znać nie tylko złość, ale i nieuctwo. Ci krytycy nie zdają sobie sprawy z tego, czym była Litwa, ta wielka Litwa z Polską zjednoczona, jeszcze nawet dla mego pokolenia. Nie pamiętają, że Stanisław Orzechowski mawiał: "natione polonus, gente ruthenus sum", a za nim mogli tak mówić Mickiewicz lub Piłsudski. Widocznie nie można wymagać od każdego świadomości historycznej. Ktoś ją ma lub jej nie ma, lecz ten brak mówi coś o wykształceniu.

Jako niepoprawni humaniści nieraz wybaczamy tym, którzy, cierpiąc niedostatek lub niespełnione nadzieje na ciekawsze i bogatsze życie, patrzą z zazdrością na tych, którym się udało. Lecz czy można usprawiedliwiać zazdrość? Czyż z tej zazdrości nie rodzi się zło, które niszczy delikatną tkankę społeczności, nasyca kontakty ludzkie podejrzliwością, wreszcie nienawiścią? Na takich uczuciach nie da się zbudować porządnie funkcjonującego państwa. Etyka nie jest wymysłem pięknoduchów, lecz koniecznością racjonalnego współżycia.



*Barbara Skarga jest profesorem filozofii w PAN. Urodziła się w 1919 r., studiowała filozofię na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Była łączniczką AK. W 1944 r. aresztowana przez Rosjan i skazana na 11 lat łagru. Do kraju wróciła w 1955 r. Ukończyła studia filozoficzne; tytuł profesora zwyczajnego otrzymała w 1988 r. Napisała m.in. książki o Comcie, Bergsonie i pozytywizmie polskim. Jest inicjatorką i redaktorką naukową pięciotomowego "Przewodnika po literaturze filozoficznej XX wieku". Od 1993 r. redaktor naczelna pisma "Etyka". W 1995 r. została odznaczona Orderem Orła Białego
Barbara Skarga







Ludwik Stomma
Zdrajca Miłosz


Po czym rozróżnić „prawdziwego Polaka”? – Po zmartwieniach przede wszystkim. Jest to osobnik przeżywający nieustannie i boleśnie ów straszliwy problem, że nie wszystkich dało się jeszcze utytłać w błocie. Tyle pracy: kwitów, teczek, studiowania życiorysów, zaglądania do rozporków, lania pomyj... A tu ciągle wyłazi zza węgła jakiś niedopluty „Europejczyk”.

Znowu trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty. Ostatnio Jan Węglowski z „Naszej Polski” zajął się Czesławem Miłoszem. Spłodził przy tym dzieło tak klasyczne, winne figurować w każdym podręczniku argumentacji „prawdziwego Polaka”, że aż warte omówienia.
Bezpośrednią przyczyną publikacji jest nadanie Miłoszowi tytułu Małopolanina Roku 1999. Miłosz – Małopolanin, to rzeczywiście zestawienie dosyć oryginalne, z którego zapewne podśmiewają się borsuki na Żmudzi. Węglowskiemu nie o to wszakże chodzi. Dla niego Miłosz nie jest Małopolaninem, gdyż w ogóle nie jest Polakiem. „Nie czuje się on absolutnie Polakiem, lecz Litwinem, w »Tygodniku Powszechnym« w 1996 oficjalnie wyznał: »Nic nie miałbym przeciwko nazywaniu mnie Litwinem«, a w książce »Rok myśliwego« potwierdza tę swoją narodową przynależność: »Uparty, podejrzliwy, skąpy, ostrożny – prawdziwy Litwin«. Z tej narodowej przynależności wynikają i jego duchowe obowiązki: »Los Litwy mnie naprawdę obchodzi«...” Niezłe tu ahistoryczne materii pomieszanie, tym bardziej jeśli zważymy, że w dalszej części artykułu przeciwstawiony zostanie Miłosz Mickiewiczowi. Tymczasem każde dziecko ze szkoły podstawowej, ba nawet pastuszek ganiający gęsi po rowach, wie, że to właśnie Mickiewicz (co za wstyd, że takie banały trzeba jeszcze powtarzać) pisał: „Litwo! Ojczyzno moja!...” A inny polski poeta – Ludwik Kondratowicz – sekundował: „Ziemio moja rodzinna, Litwo moja święta”... czy jeszcze Stanisław Wyspiański: „Litwo, uroczy kraju, kochanko Polaków”. „Nasza Polska” nie słyszała widać o takim tworze jak Rzeczpospolita Obojga Narodów, w której można się było czuć i obywatelem Rzeczypospolitej, i Litwinem jednocześnie. Tak właśnie definiowali swoją tożsamość i Mickiewicz, i pan Kmicic, i Józef Piłsudski, którego co jak co, ale los Litwy naprawdę obchodził. Miłoszowi też wolno. Można oczywiście uważać to za jakoweś rozdwojenie jaźni, kto jednak tak to pojmuje, nie zrozumie nic z bogactwa dziejów polskich Kresów.

Wytacza więc dziennikarz „Naszej Polski” kolejne armaty: Miłosz „zdecydowanie postanowił nie uczestniczyć w budowaniu polskich wartości, co oficjalnie wyznał w książce «Prywatne obowiązki«: Przyznaję się, że na »polskość« jestem alergiczny. (...) Zobowiązany wobec kogo? Pracujący dla kogo? – Nie wobec i dla »polskości«, nie dla nacjonalistycznego upiora”. Prawda, jaki paskudny ten noblista? Jedno tylko uchodzi uwagi pana Węglowskiego – owe cudzysłowy nad polskością. Tu nie o polskość chodzi, ale o „polskość”. Niemała różnica! Bo cóż to jest owa „polskość”? – Może by zaj-rzał Węglowski do własnego artykułu? – To właśnie owo tupeciarskie wymachiwanie chorągiewką, przekonanie o własnej wyższości, pogarda dla wszelkiej krytyki, wietrzenie wszędzie wrogów i spisków, słoma w butach i ryngraf na pijanych piersiach. „Nacjonalistyczny upiór” – pisze Miłosz?
– Nic dodać, nic ująć.

„Nasza Polska” kontynuuje jednak: „Miłosz wprawdzie uważa się za poetę polskiego, ale jak sam wyznaje: tylko dlatego, że pisze w języku polskim, bo ten język najlepiej zna. Ale polski język służy mu także do obelżywego znieważania i naszego języka, i nas – Polaków, o czym świadczy choćby fragment jego wiersza »Moja wierna mowo«:

(...) Bo ty jesteś mową upodlonych,

mową nierozumnych i nienawidzących

siebie bardziej niż innych narodów,

mową konfidentów,

mową pomieszanych,

chorych na własną niewinność”.

Pomijam oczywiście, że jest to cytat wyrwany z kontekstu. To przecież nikogo nie zdziwi. To elementarz metody. Ale o co tak naprawdę tu chodzi? – Drobna egzegezka dla dzieci: oto „chorzy na własną niewinność” nie chcemy przyznać się do żadnych win. Uznać, że i wśród nas byli pomieszańcy, konfidenci, upodleni... I to jest także bagaż naszej historii, o którym nie wolno nam zapominać. O naszym stosunku do Ukraińców, Żydów, Czechów, chłopów pańszczyźnianych... To nie bajeczki. Urazy nie wzięły się znikąd. I nie tylko my byliśmy krzywdzeni. Krzywdziliśmy też.

Ale, ale – tutaj jest właśnie, jak mówią Niemcy, pies pogrzebany. „Nasza Polska” chciałaby bezustannego seansu samozadowolenia i narodowej laudacji. Rachunek sumienia to rzecz najdalsza od jej patriotycznych cnót. Harcerski piknik z nabożeństwem majowym, proporczykami, sentymentalizmami przy ognisku, grochówką i paroma tonami ojczyźnianego patosu ma zastąpić wszelkie cierpienie, poczucie wstydu, dyskusję i pokorę. Oto wspaniały i wnoszący nas na wyżyny narodowego chrześcijaństwa program „prawdziwych Polaków”.

Z tym że, przyznać muszę, zrobił mi Jan Węglowski niemałą przyjemność. Odnalazł bowiem cytaty z Czesława Miłosza, w których twierdzi on, że „Pan Tadeusz” „ma dość głupawą akcję”, zaś „Lilla Weneda” Słowackiego jest utworem „koślawym i nieudolnym”. Kiedy kubek w kubek to samo pisałem ongiś w „Polityce”, dobrał mi się do skóry zdolny podobno literat Anderman. Miłosza jakoś nie zaczepił. Rzeczywiście zdolny. Wie, gdzie stoją konfitury.

I na zakończenie: „Papież Jan Paweł II w swoich homiliach z serdeczną troską apelował o naprawę niektórych norm etycznych. Miłosz przeciwnie – nie z miłości do naszego kraju, lecz z nienawiści – w sposób demonstracyjny totalnie oczernia i dyskwalifikuje wszystkie nasze wartości, które budowały nasze pokolenia przez różnych polskich twórców. My tego poetę obdarzamy różnymi honorowymi tytułami i odznaczeniami, a on niszczy nasze wartości i depcze naszą godność narodową. Taka jest prawda”. Niestety, nie wierzę panu Węglowskiemu. Owszem, Miłosz jako skąpy Litwin pewnie by przyjął, ale pan akurat „tego poety” niczym nie obdarzał, ani nie odznaczał. W tej mierze przyjmuję zakład. Ani złotówki pan nie dał.

Skądinąd zaś zrozumieć mogę niepowstrzymaną ochotę wylania na kogoś wiadra łajna. Nie jest to moja ulubiona igraszka, ale w końcu każdy się bawi, jak umie. Jednego tylko nie rozumiem – po co do takich nawet rozrywek mieszać imię Jana Pawła II. Żeby udowodnić, że jest się prawowiernym katolikiem? – A po co? – Przecież miłość bliźniego i tak jaśnieje promiennie w pańskim tekście.




Głosy z polskiego piekła

W imieniu dyrekcji Instytutu Polonistyki UJ 24-08-2004 , ostatnia aktualizacja 24-08-2004 18:46


Od chwili ogłoszenia w mediach listu polskich pisarzy i intelektualistów domagających się pochowania Czesława Miłosza w krypcie kościoła na Skałce nasila się kampania przeciwników tej idei, którzy nie przebierają w środkach i nie cofają się przed niczym, aby osobę wielkiego Poety i Człowieka zniesławić i zohydzić w oczach społeczeństwa.

Niestety, znalazł się wśród nich także emerytowany pracownik Instytutu Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. Jan Majda, który w wywiadzie dla "Naszego Dziennika", na podstawie licznych wyrwanych z kontekstu cytatów prezentujących rzekome stanowisko Poety, oskarżył go wręcz o antypolskość. Są to działania haniebne, Czesław Miłosz należał do ludzi śmiało krytykujących to, co mu się w polskim życiu publicznym nie podobało, był jednak człowiekiem najgłębiej w interes kraju zaangażowanym, niezwykle zasłużonym w dziele propagowania polskiej literatury i kultury na całym świecie. Ten, kto tego nie dostrzega i myli ksenofobiczny nacjonalizm, którego Poeta nie znosił, z polskością, której służył, a której najpiękniejszą tradycją jest tolerancja i otwartość na innych, zdradza, iż nie tyle "dokonał głębokiej analizy pism Czesława Miłosza", ile - że niczego z jego przesłania nie zrozumiał. Można się z Miłoszem w wielu kwestiach spierać, źle jest jednak, gdy ludzie małego formatu próbują rozprawiać się z nim po swojemu - metodą manipulacji i oszczerstw.

W prawdziwe jednak osłupienie wprawia zestaw nazwisk osób, które podpisały protest przeciwko pochowaniu Poety na Skałce. Są to w większości ludzie albo opinii publicznej zupełnie nieznani, albo pamiętni z kompromitujących zachowań w czasach komunizmu, a szczególnie w okresie stanu wojennego. Nie przypadkiem ton tego apelu przypomina do złudzenia połajanki, których nie szczędzili kiedyś Poecie dyspozycyjni propagandziści PRL-u. Pozwala to sądzić, że głównym motorem tej akcji jest resentyment - chęć "odegrania się" za własne klęski moralne na wybitnym autorytecie, sponiewierania go, sprowadzenia do własnego poziomu. Przedstawiciele tych politycznych sił, czy to o prawicowym, czy lewicowym rodowodzie, nie od dziś lubią przypisywać sobie miano "prawdziwych Polaków". W rzeczywistości ich działania prowadzą nie do pomnożenia narodowego dobra, lecz do jego niszczenia.

Jednym bowiem z największych skarbów, jakie naród posiada, są jego wybitni przedstawiciele, powszechnie w świecie uznane autorytety. Ich zaś najważniejsza rola, wbrew temu, co wielu sądzi, nie polega bynajmniej na tym, że utwierdzają oni swych ziomków w dobrym samopoczuciu. Istotne naprawdę jest to, że autorytety wobec własnego społeczeństwa mogą sobie pozwolić na skuteczną krytykę, mogą wytykać występki, pobudzać do refleksji i bolesnych czasem rachunków sumienia. Taką rolę krytyków i budzicieli sumień pełnili wobec Polaków Kochanowski, Słowacki, Norwid, Wyspiański czy Żeromski; taką rolę pełnił też Czesław Miłosz. Naród, który ma tylko klakierów i zacietrzewionych obrońców, nie ma zaś budzicieli sumień, jest głęboko chory.

Różne są formy miłości ojczyzny i różne rodzaje względem niej zasług. Zasługą Miłosza było, że swoją refleksją kształtował niepodległość intelektualną Polaków, że z niezwykłą przenikliwością analizował totalitarne zniewolenie umysłów, że ze wspaniałą silą wyrazu ukazywał fascynacje i udręki, a w późnej swej twórczości także poszukiwania religijne współczesnego człowieka; że polskiemu słowu poetyckiemu nadał czystość i dźwięk najwyższej mocy, że wyraził w polszczyźnie najgłębszą afirmację życia, że rozsławił - jak nikt przed nim - poezję polską na świecie. Ojczyzną Miłosza był język polski; i trudno o bardziej poruszające wyznanie miłości niż to, które zawarł w jednym ze swoich wierszy:

Wiernie służyłem polskiemu językowi

Pośród wielu języków jest dla mnie jedyny

I wzywa, nakazuje, żeby go uświetniać,

Bo mówi nim za dużo małpoludów.

Do których, nie ukrywam, mam odrazę,

Ale też wiele istot tak dobrych i czystych,

Że ich modlitwy powinny świat zmienić.

Toteż polszczyzna jest zobowiązaniem,

A dla niektórych pasją. Nie oddałbym jej

Za arcydzieła najmądrzejszych krajów.

Atak na Miłosza godzi w poczucie tożsamości i system wartości, jakim kieruje się większość krakowskiego środowiska polonistycznego, z którego wywodzą się autorzy wielu książek poświęconych twórczości Noblisty; jest też kolejną próbą niszczenia rzeczywistych wielkości i autorytetów. Ci, co ją podejmują, niszczą w istocie żywotne siły polskiej kultury. Dla własnych interesów politycznych i osobistych obsesji biorą udział w destrukcji fundamentów, na których wspiera się społeczny ład i poczucie sensu; ich dziełem jest powszechna w wielu kręgach dezorientacja i niewiara w jakiekolwiek trwałe i nieskompromitowane wartości. Tym destruktywnym działaniom chcemy przeciwstawić się z całą mocą i jak najsilniej je potępić. Niech te głosy z "polskiego piekła" nie zakłócają żałoby po największym polskim poecie XX wieku.

_________________
http://www.swiezamieta.pl


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: czw sie 26, 2004 4:53 pm 
Oby wiecej takich glosow...


Na górę
  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: pt sie 27, 2004 2:43 pm 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn maja 10, 2004 12:12 am
Posty: 7555
Lokalizacja: C2 - 7
Mieszkaniec osiedla: Tak
"nie ma mickiewicza i nie ma miłosza"...

_________________
http://www.swiezamieta.pl


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: ndz sie 29, 2004 9:06 am 
"Przeszlosc jest prologiem"...


Na górę
  
 
 Tytuł:
PostZamieszczono: pn sie 30, 2004 9:44 am 
Offline

Rejestracja: ndz kwie 04, 2004 9:09 pm
Posty: 6550
http://wiadomosci.wp.pl/kat,8173,wid,56 ... omosc.html

Sępy na grobie Miłosza

Na ten temat
» Pogrzeb Czesława Miłosza
Gorszący spór o pogrzeb Czesława Miłosza - pełen demonstracji małości, a zarazem pychy - miał też swoje groteskowe, w innych okolicznościach wręcz zabawne, elementy. Przeciwnicy pochowania Miłosza na Skałce, wywodzący się z kręgów narodowo-katolickich, uznali za konieczną - a może tylko najskuteczniejszą - odmowę przyznania zmarłemu poecie jakichkolwiek walorów. Nawet talentu, nie mówiąc o polskości, godności, rozumie i przyzwoitości. Polacy powinni właściwie się wstydzić i tego, że Miłosz pisał po polsku, i tego, że otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Niemal z rozczuleniem odebrałem przeciwstawianie w tych kręgach Miłoszowi Władysława Syrokomli.

Wielka sztuka rzadko pozostaje w harmonii z osobistym życiem artysty

Obrońcy Miłosza, a przynajmniej ich część, nie dopuszczali z kolei w ogóle myśli, że można by kwestionować słuszność całej drogi życiowej poety, podważać cokolwiek z tego, co napisał i uczynił, sprzeciwiać się którejkolwiek z wyrażonych przez niego myśli. Słowem - dyskutować ze zmarłym i jego dziełami. I znów, zabawne jest to, że obrońcy integralności życia i twórczości Miłosza, jako nie kwestionowanej, jedynej emanacji słuszności, uważają się, co wielokrotnie deklarowali, za spadkobierców Boya Żeleńskiego.

Dzikie chaszcze w ogrodzie nauk moralnych

W chwili śmierci Miłoszowi zaczęto przeciwstawiać Zbigniewa Herberta. Nawet nie jako poetę - jako człowieka, którego życie było zgodne i harmonijne z pisarstwem. Przy odrobinie złej woli można by i wobec Herberta wysunąć zarzuty moralne, co zresztą próbowano robić i co było równie odrażające jak obecna kampania antymiłoszowa. Niestety, nikt z tamtej lekcji nie wyciągnął nauki, co potwierdza smutny fakt, że nasz ogród nauk moralnych wciąż porastają dzikie chaszcze.

Prawda jest taka, że nie każdemu dany jest dar integralności moralnej o tak wysokim stopniu natężenia, że w wypadku twórców czy artystów ich sztuka pozostaje w pełnej harmonii z osobistym życiem. Przykładów w dziejach literatury, i to nie tylko polskiej, jest mnóstwo. Może warto przypomnieć kilka najbardziej drastycznych, choćby po to, aby zrelatywizować nieco naszą hańbę domową i nasz piekielny spór.

Rok po zakończeniu II wojny światowej przed sądem wojennym w Waszyngtonie stanął poeta Ezra Pound, o którym encyklopedie piszą dziś, że był jednym z największych anglojęzycznych pisarzy XX wieku, ojcem pisarstwa Jamesa Joyce'a, T. S. Eliota i Ernesta Hemingwaya. Pound był oskarżony o zdradę stanu i groziła mu kara śmierci, ponieważ przez całą wojnę na falach radia Rzym prowadził propagandową audycję wychwalającą faszyzm, Mussoliniego i Hitlera, a po lądowaniu aliantów na Sycylii wzywał żołnierzy do poddania się i przechodzenia na stronę państw osi. Na wniosek obrony poetę zbadali psychiatrzy sądowi i orzekli, że jest psychicznie chory i nie może kierować swoim postępowaniem. Pounda wsadzono na dwanaście lat do szpitala psychiatrycznego. Tłumaczył tam poezje chińskie, pisał, a w 1949 r. otrzymał nawet nagrodę Bollingena za "Pieśni Pizańskie". Był zdrajcą i wariatem, ale nie przestał być wielkim poetą.

Mniej więcej w tym samym czasie w Norwegii uznano za chorego psychicznie największego pisarza w historii tego kraju, laureata Nagrody Nobla, autora "Głodu" - Knuta Hamsuna, ideowego nazistę i wielbiciela Hitlera. Jemu także uznanie za wariata uratowało życie. Antoni Słonimski, komentując postawę Hamsuna, napisał: "Stary, zbałamucony przez hitleryzm, świetny niegdyś pisarz...". Prawda jest jednak inna. Hamsun nie przestał być świetnym pisarzem tylko dlatego, że dokonał złego wyboru. To nie ma nic wspólnego z rangą pisarką. To jest inna kategoria.

Literatura kontra ideologia

Ludziom niezwykle trudno jest zaakceptować fakt, że ktoś może być artystycznie wielce utalentowany, a jednocześnie ograniczony umysłowo, niewrażliwy moralnie, błądzący życiowo, ulegający ideologiom i z trudem się z nich otrząsający. W literaturze taka akceptacja jest jeszcze trudniejsza niż w muzyce i malarstwie. A przecież twierdząca odpowiedź na pytanie, czy wielki pisarz może być komunistą, faszystą, rasistą, a nawet zwykłą świnią, jest raczej oczywista. Odmowa literackiej wielkości z pozaliterackich motywów należy do świata ideologii. A przecież niczego tak podobno wszyscy nie pragniemy, jak trzymania literatury z dala od ideologii.

Być może spory o grób Miłosza potrwają jeszcze długo, zwłaszcza że jest wielu zainteresowanych, aby trwały. Sądzę jednak, że poezja laureata Nagrody Nobla będzie trwała dłużej. Wielka poezja, w odróżnieniu od jej twórcy i od jej krytyków, jest nieśmiertelna. Co obchodzą dziś kogoś poglądy polityczne Anakreonta i życiowe meandry Wergiliusza? Nic. A dlaczego? Bo nie da się z nich ukręcić bicza na współczesnych.

Maciej Rybiński


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 73 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4

Strefa czasowa UTC+2godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group