Jagodno
http://forum.vivaldiego.wroclaw.pl/

Unia bez tajemnic
http://forum.vivaldiego.wroclaw.pl/viewtopic.php?f=2&t=1707
Strona 1 z 1

Autor:  ZaTo [ pt kwie 22, 2005 6:25 pm ]
Tytuł:  Unia bez tajemnic

Ktoś był na tym przedstawieniu w Teatrze Polskim we Wrocławiu? Chciałem zapytać czy warto się wybrać :?:

Autor:  Staszek Kamiński [ pt kwie 22, 2005 6:25 pm ]
Tytuł: 

unia bez tajemnic

scenariusz i reżyseria Roman Giertych

Autor:  Krzysiek [ pt kwie 22, 2005 6:26 pm ]
Tytuł:  Re: „Unia bez tajemnic”

Marcin Zatorski pisze:
Ktoś był na tym przedstawieniu w Teatrze Polskim we Wrocławiu? Chciałem zapytać czy warto się wybrać :?:


a ja się chciałem dowiedzieć czy te zawijasy w tytule coś znaczą? :?

Autor:  ZaTo [ pt kwie 22, 2005 6:26 pm ]
Tytuł: 

kurrrcze te dziwne znaczki w tytule to miał być cudzysłów. Co za szit :x

Autor:  ZaTo [ pt kwie 22, 2005 6:27 pm ]
Tytuł: 

Mistrzu Adminie/Modzie proszę o pomoc.

Dlaczego we własnym temacie nie można dokonywać zmian???

Autor:  ZaTo [ pt kwie 22, 2005 6:28 pm ]
Tytuł: 

Staszek Kamiński pisze:
unia bez tajemnic

scenariusz i reżyseria Roman Giertych
Panie, uchowaj

Autor:  ZaTo [ pt kwie 22, 2005 6:30 pm ]
Tytuł: 

Brzmi ciekawie:

""Unia bez tajemnic" warta jest każdych pieniędzy. Bo na której scenie zobaczycie Edwina Petrykata w kostiumie pszczółki Mai, a Aldonę Struzik w dezabilu z "Różowej landrynki"?
Komedia Edwarda Taylora o półprywatnym życiu urzędników Unii Europejskiej zapewne nie jest lepsza ani gorsza od tysiąca innych fars, w których pozornie purytańscy oficjele okazują się dziwkarzami, cynikami i birbantami. Zupełnie jak w czasach genialnego "Rejsu" za bałamuctwo polityków i tak płacimy "my, czyli społeczeństwo". Ale też odmiennie niż w "Rejsie" to nie absurd ideologii bawi widzów Teatru Poniedziałkowego, ale niepowstrzymana lawina gagów.
Kiepsko wychodzi Taylorowi w interpretacji Marcina Sławińskiego ekspozycja, czyli pierwsze pół godziny, podczas których bohaterowie dość mozolnie opowiadają o pretekstach akcji. O zagubionej walizce sir Cliva Partridge'a (Paweł Okoński), który czeka na nominację na wysokiego urzędnika Unii, a musi przyjąć poprzednika - decydującego o nominacji - w gatkach. O wynajęciu paryskiego apartamentu od oszusta, który rujnuje karierę Simona Prouta (Wojciech Dąbrowski), III sekretarza brytyjskiej ambasady. O Astrid (Aldona Struzik), kochance Partridge'a, wpadającej do Paryża na pieszczoty w najmniej stosownej chwili.
Brzuch zaczyna boleć ze śmiechu, kiedy za Astrid zatrzaskują się drzwi na balkon, psuje się piecyk do podgrzewania wody, a w apartamencie pojawia się demoniczna poetessa, żona Clive'a (Agata Skowrońska), potem właścicielka mieszkania (Dominika Figurska), wreszcie niezdarny Kibble (Andrzej Mrozek) z ambasady. Ten, pomyliwszy paczki, przynosi zamiast świeżych ubrań kostiumy krasnali do przedstawienia dobroczynnego.
Zdarzeń nie opowiem. Bierze w nich udział czworo drzwi, zazdrość Astrid, wspomniany balkon, aneks kuchenny z eksplodującym piecykiem, fruwające butelki po koniaku, niszczarka śmieci, w której lądują garnitury bohaterów. W finale pojawiają się rajtuzy, spiczaste buty i kubraczki krasnoludków, w których robią dobrą minę do złej gry Partridge i Prout. - Wyglądam jak rzodkiewka - wzdycha ten pierwszy. - Ależ skąd. Możemy udać, że to nasz strój narodowy - broni pomysłu Prout. Czy można nie parsknąć śmiechem, zwłaszcza, gdy okaże się, że posągowy Jacques Berri (Edwin Petrykat), wzór urzędniczych cnót, poprzednik Clive'a, musi zmykać od kochanki w kostiumie pszczółki Mai.
Żadnych iluzji? Gorzka puenta jak na farsę. Oprócz śmiechu zaletą "Unii bez tajemnic" jest aktorstwo. Oglądamy przez bite dwie godziny koncert gry Wojciecha Dąbrowskiego. Nie żartuję. To życiowa rola aktora. Tylu niuansów mimiki, gestu, tyle kapitalnie dozowanej vis comica nie pokazał jeszcze nigdy. Dąbrowski przekonał nie tylko mnie, że nawet w płochej sztuczce można zagrać, iż mierny urzędnik i safanduła ma życie wewnętrzne. Niezwykłe doznanie, naprawdę.
Do tonu Dąbrowskiego dołączył z początku rysowany grubą kreską Clive Pawła Okońskiego. Bawili w gatkach i skarpetkach, zmuszali do histerycznego śmiechu jako przymusowe krasnoludki. Śliczna i zmysłowa była Aldona Struzik. Nawet umorusana sadzą była burzą zmysłów. Co za bielizna, co za pyszny żart z aktorskiej maniery Magdaleny Zawadzkiej. Andrzeja Mrożka w roli porywacza i zboczeńca z przypadku łyżką można jeść. Ślicznie unosiła się nad sceną Agata Skowrońska w powłóczystych szatach, szukając natchnienia z butelką sherry w dłoni. No i wreszcie uskrzydlony "Bzyczek" Edwina Petrykata, wyraźnie zadowolony z nietuzinkowej roli, nawet gdy został zdemaskowany przez wyjątkowo seksowną w jedwabnym szlafroczku Dominikę Figurską.
Bardzo niemoralna ta sztuczka. I bardzo śmieszna."

Autor:  joskai [ pt kwie 22, 2005 10:21 pm ]
Tytuł: 

por Porzyna Puchowa Pierzyna Zatroski pisze:
...Bardzo niemoralna ta sztuczka...

teraz już wiemy, co cię w tej sztuce pociąga :wink:

Autor:  Kasiula [ pt kwie 22, 2005 11:08 pm ]
Tytuł: 

Jak podobał Ci się "Mayday" to i to Ci się spodoba, a jak już wyrosłeś z takiego poczucia humoru, to spektakl może okazać się trochę męczący.
Klimat, humor, gra aktorska jak w Mayday'u, Oknie na parlament, Szalonych nożyczkach, itd. Ale ja właściwie słabo znam się na teatrze, więc może jednak sam oceń :)

Autor:  czerwiec [ sob kwie 23, 2005 6:36 am ]
Tytuł: 

byłem na tym... lekka sztuka pozwalająca sympatycznie spędzić wieczór;-)

jeśli widownia jest ok to można nieżl się pośmiać i ubawić.

pozdrawiam.

Autor:  ZaTo [ pn kwie 25, 2005 4:13 pm ]
Tytuł: 

nie byłem jeszcze ale jestem już przekonany, że warto. Słyszałem jeszcze dużo dobrego o niej od znajomych z uczelni. Niebawem powinienem się wybrać na nią 8)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa UTC+2godz.
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/